Na jurę wybrałem się z żoną którejś sierpniowej soboty. Dawniej, kiedy mieszkałem przy granicy z Rosją bardzo często wybierałem się w góry, jednak zazwyczaj jeździłem w Tatry lub Beskidy. Teraz kiedy w dni robocze mieszkam w Kielcach, eksploruję ścieżki świętokrzyskie a w weekendy jeżdżę do Warszawy. Jura była mi nieznana a odbyta wycieczka odkryła potencjał turystyczny tego regionu.
Pogody nie mieliśmy od rana najlepszej ale i tak wrażenia były jak najbardziej pozytywne. Jura kieruje swą ofertę zarówno do wielbicieli zamków:
amatorów jazdy rowerem (trasy zarówno trudniejsze i łatwe):
amatorów wspinaczki skałkowej:
a także do amatorów turystyki pieszej:
My przyjechaliśmy z żoną z Kielc do Zawiercia (a w zasadzie do rogatek Zawiercia, skąd ruszyliśmy na północ w kierunku rezerwatu góry Zborów. Idąc mocnym krokiem lub jadąc rowerem można „zaliczyć” w tej okolicy sporo atrakcji nawet w ciągu jednego dnia. My trochę marudziliśmy ale i tak wycieczka była udana. Po powrocie z góry Zborów podjechaliśmy jeszcze samochodem do Ogrodzieńca. (zwiedzanie zamku latem do godziny 20.00)