Na rower do Szwajcarii

Szwajcaria? Oczywiście! Jednak bez słonecznej pogody ten wyjazd nie będzie w pełni udany.

Nie musi być w 100% słonecznie jednak jeśli pada lub chmury są bardzo nisko to zostaniemy pozbawieni największych wrażeń jakie dostarcza wysokogórska jazda.

Ze średnich opadów w Szwajcarii wychodziło że początek września jest bardzo bezpieczny jednak nam pogoda dopisała częściowo ale wystarczyło jej na tyle abyśmy zdążyli się zachwycić cudownymi widokami. Tak przy okazji to warto śledzić pogodę na https://www.meteoswiss.admin.ch/home.html?tab=overview .

Przed wyjazdem na pewno będziemy musieli zarezerwować sobie nocleg. Dobrze jest zajrzeć na Airbnb ( https://www.airbnb.pl/ ) . Będziemy tam musieli założyć sobie konto. Oferty na tej stronie dotyczą zwykle pensjonatów, domów prywatnych z wygospodarowanymi miejscami dla gości ale cenowo wypada korzystnie. Przynajmniej na tyle aby wyraźnie więcej pieniędzy móc przeznaczyć na atrakcje turystyczne.

Do Szwajcarii wybraliśmy się samochodem i jest to według mnie dobry wybór środka transportu jeśli chcemy zabrać rowery i trochę bagażu i gdy nie jedziemy w pojedynkę. Wybierając się do Szwajcarii samochodem nie zapomnijmy wykupić całorocznej winiety na drogi płatne. Koszt nie jest wysoki (40 CHF). Osobiście nie wyobrażam sobie podróżowania samochodem po Szwajcarii bez winiety. Raczej więcej wyniknie z tego problemów komunikacyjnych niż korzyści.

Podczas przekraczania granicy nie zapomnijmy wyłączyć roamingu, a nawet całkowicie telefonu i od razu zaplanujmy krótką wizytę w jakiejś galerii handlowej po drodze aby kupić kartę działającego w Szwajcarii operatora sieci komórkowej bo korzystanie z własnej – dotychczasowej karty SIM okaże się megakosztowne. Ja wybrałem Lycamobile. Są też inne. Najlepiej popytać na miejscu o różne pakiety w różnych wariantach (np. na 7 dni) bo można kupić kartę SIM z internetem, który się nam przyda. 1-2GB powinno starczyć na korzystanie z google maps. Wydamy ok. 30-40 CHF a zaoszczędzimy kilka tysięcy złotych.

W  przypadku zamiaru poruszania się wszędzie rowerem możemy zrezygnować z zakupu bardzo atrakcyjnego Swiss Travel Pass. Co prawda daje on nam możliwość podróżowania niemal wszędzie jak również zapewnia zniżki przy wielu atrakcjach, jednak sam Swiss Travel Pass nie jest tani w zakupie. Jeśli zamierzamy sporo jeździć rowerem lub chodzić po górach to zakup tego biletu może okazać się niezasadny. Oczywiście wszystko zależy od naszych planów turystycznych i sposobu spędzenia czasu w Szwajcarii. Najlepiej sobie wejść na stronę https://www.swiss-pass.ch/ oraz na stronę szwajcarskiego przewoźnika https://www.sbb.ch/en/home.html i obliczyć sobie orientacyjne koszty naszych planowanych przedsięwzięć w kilku wariantach.

Gdzie pojechać na rower? Na pewno trzeba przekopać trochę internet. Warto zajrzeć na https://www.myswitzerland.com/pl/ czy ściągnąć na telefon apkę Switzerland-Mobility. Przyznam że brałem pod uwagę Gryzonię (piękne zdjęcia w necie) ale udaliśmy się do Interlaken, które ma bardzo dobrą bazę. Jest sporo knajp i restauracji, jest skydiving w tandemie, jaskinie, spore jeziora do opłynięcia no i oczywiście tereny na rower!

Nastawiając się na turystykę rowerową na pewno warto czasem skorzystać z pociągu co po objechaniu okolic pozwoli nam zapuścić się nieco dalej i pojeździć wysoko. Komunikacja kolejowa jest rewelacyjna. Pociągi są ciche i punktualne, no i oczywiście wagony są przystosowane do przewozu rowerów:

Infrastruktura kolejowa i drogowa robi niesamowite wrażenie. Jak to oni wszystko wybudowali? Tak wysoko? Przez góry? Czapki z głów.

Ale wróćmy do rowerów. Szosa – owszem widziałem szosowców ale najczęściej poruszających się na jednej drodze wraz z samochodami. Znacznie więcej i ciekawszych tras jest na rower górski. Trasy są bardzo dobrze oznaczone. Wiele kolejek linowych oferuje możliwość wjazdu wysoko wraz z rowerem (bo nie wszystkie – najlepiej planując wycieczkę zadzwonić do danej stacji). Często przy wyciągach spotkamy się z informacją: „No E-bikes” co jest zrozumiałe bo trudno aby obsługa wyciągu ładowała ciężkie maszyny na stelaże dołączone do gondolki. Poza tym mając E-bike’a można samemu wjechać na szczyty (a Ci mocniejsi wjadą i bez baterii). U podnóża gór często znajdziemy wypożyczalnie E-bików. Co ciekawe na niektórych trasach można też tę maszynę doładować ale nie interesowałem się tym szerzej bo my mieliśmy swoje tradycyjne rumaki.

Z Interlaken atrakcyjne okazały się dla nas dwa kierunki: na miejscowość Mürren (poniżej jest miejscowość  Stechelberg skąd można wjechać kolejką linową na Schilthorn znany ze starych filmów o agencie 007) oraz na Grindelwald. Do Mürren pojechaliśmy radośnie rowerami wspinając się od Lauterbrunnen w górę:

No pogoda dopisała ale i tak nie jest to wyzwanie dla każdego. Trzeba mieć trochę pary w nogach. Zabrakło nam nieco dnia żeby spróbować pokluczyć po szlakach. Dlatego mając chrapkę na wspaniałe widoki jakie widzieliśmy w internecie, do Grindelwald udaliśmy się pociągiem aby stamtąd wjechać kolejką linową na First i cieszyć się jazdą z pięknymi wysokogórskimi widokami.

Plan podróży zadziałał w 100%. Gorzej było z pogodą

Inne atrakcje: Glacier 3000 (potrzebny samochód aby podjechać), Wodospady Trümmelbachfälle czy wjazd kolejką na Jungfraujoch (tam nie byliśmy).

Również sama jazda samochodem po górskich serpentynach dostarcza ciekawych wrażeń, czego doświadczyliśmy wybierając się do Zurich.

O rodzimych specjałach typu Rösti, nie będę się rozpisywał. Smaczne. Lubię tłuste jedzenie. Składniki dobrze znane z naszej kuchni czy też kuchni niemieckiej.

Myślę że całkiem nieźle wykorzystaliśmy czas. Oczywiście teraz jestem mądrzejszy i zaplanowałbym pobyt jeszcze lepiej.

Zdaję sobie sprawę że wielu turystów omija Szwajcarię ze względu na reputację drogiego kraju. Hmm, różnice w cenach były (zwłaszcza w małych sklepikach spożywczych dlatego produkty na kolację czy śniadanie lepiej kupować w marketach), jednak nie wydaje mi się aby Szwajcaria mocno odbiegała od cen w Belgii czy Holandii. Poza tym dużo zależy od sposobu aktywności jaki wybierzemy. Jeśli nastawimy się na jazdę rowerem to uważam że przy dobrym planowaniu pobyt w Szwajcarii nie wypadnie dużo drożej niż w sąsiadujących ze Szwajcarią krajach. Oczywiście wszystko jest względne. Jednak widoki (o ile jest dobra pogoda) sprawiają że każdy kto lubi przyrodę nie będzie żałować.

Air Shot – mechaniczny kompresor

Kilka artykułów poświęciłem już montażowi zestawu bezdętkowego a mimo to temat ten nadal pozostaje niewyczerpany. Jakiś czas temu wspominałem o kompresorze typu „Home Made” i podawałem link do filmiku na Youtube gdzie koleś pokazywał jak można zrobić kompresor do użytku domowego z butelki. Ponieważ takie samoróbki mogą być niebezpieczne dla naszego zdrowia a ponadto nie możemy do nich naładować zbyt dużego ciśnienia (ze względów bezpieczeństwa) może warto zastanowić się nad bardziej bezpiecznymi rozwiązaniami i np. zakupić gotowy, wytworzony fabrycznie produkt:

Całość wygląda solidnie.

Airshot widok ogólny w opakowaniuWidok zaworu Air Shot

Pompować można do 11 bar:

wskazówki użytkowania Air Shot

Urządzenie jest bardzo poręczne. Zajmie mniej miejsca w domowym warsztacie czy też
w samochodzie kiedy wybierzemy się w góry.

Co do opłacalności zakupu to już każdy musi rozważyć tę kwestię indywidualnie. Jeśli korzystasz z jednego roweru i co sezon ogumienie robisz w sprawdzonym warsztacie to zakup AirShot’a nie będzie uzasadniony. Natomiast jeśli co sezon „wachlujesz” oponami, przekładasz, kombinujesz i przy okazji zakładasz systemy bezdętkowe znajomym  to już warto ten zakup rozważyć. Cena urządzenia może wydawać się wysoka (ok. 250-350zł) i jeśli tylko co roku raz zakładasz „bezdętkę” to korzystniej wypadnie zakup naboi CO2 lub wizyta w warsztacie samochodowym ale jeśli masz upatrzony stały sklep rowerowy i tak czy siak przed rozpoczęciem sezonu robisz większe zakupy w jednym sklepie to  koszt zakupu takiego urządzenia na pewno zostanie odpowiednio „z-amortyzowany”. Osobiście oprócz łańcucha i zębatek, najczęściej kupuję asortyment „gumowy” – oponki, taśmy, zaworki, wkłady, mleczko i z tego powodu trzymam się sklepu biketires.pl  Jak sama nazwa sklepu wskazuje – wiadomo dlaczego tam najczęściej zaglądam. Poza tym lubię w sprawach sprzętowych porozmawiać z kimś kto sam dużo startuje w zawodach.

Poniżej przedstawiam filmik gdzie korzystam z AirShot’a. Urządzenie jest wydajne ale zabieg trzeba przeprowadzić w dwóch etapach. W pierwszym etapie wyciągamy wkład z zaworka i wtłaczamy powietrze z wykorzystaniem srebrnej końcówki (wówczas powietrze jest wtłaczane najmocniej):

Airshot widok końcówek

Kiedy opona wskoczy w rant obręczy przechodzimy do drugiego etapu. Wkręcamy wkład do zaworka i pompujemy koło od nowa za pomocą szerszej końcówki.

Muszę jeszcze dodać że przed przystąpieniem do pompowania, jeśli zakładamy zupełnie nową oponę „zwijaną” to musimy troszkę ją najpierw ułożyć – tzn. nie może mieć ewidentnych zagięć jakie powstają po wyjęciu jej z fabrycznego opakowania bo przerwy między oponą a obręczą będą zbyt duże i powietrze będzie silnie przez nie uciekać. Tak się początkowo męczyłem dzień wcześniej z jedną oponą i już byłem zły na swój zakup ale zorientowałem się że nowa opona jest zbyt mocno „pogięta”, więc ułożyłem ją palcami i strzał z AirShot’a załatwił sprawę.

OK. Więc jedziemy z filmikiem, miłego słuchania!