Moda? Niekoniecznie. Zacząłem pić Yerbę nie dlatego że usłyszałem iż jest cudownym lekiem na wszystko. Po prostu kolega poczęstował mnie tym wywarem kiedy już miałem za sobą ponad 800 km jazdy samochodem i czekało mnie jeszcze 400km, a było już po godzinie 20.00.
Nie chcę przynudzać teorią, której mnóstwo jest na znacznie lepszych stronach (blogach) niż moja, dlatego w skrócie najważniejsze zalety (według moich odczuć):
- Rzeczywiście pobudza. Do tego na znacznie dłużej niż kawa a głowa przy tym nie czuje się gorzej. Ba, nawet jest na odwrót.
- Przyspiesza metabolizm. Odczułem znaczącą poprawę w żołądku (i całym układzie trawiennym) w „przemiale” wszelakiego jadła. Mówiąc prościej, po jedzeniu szybciej dochodziłem do uczucia lekkości.
- Lepsze ogólne samopoczucie.
Z praktycznych minusów: moczopędność. Poza tym początkujący „siorbacze” 🙂 mogą nie polubić cierpkiego smaku Yerby. Można ją sobie dobierać w mieszankach, np. z guaraną i wówczas smak będzie przyjemniejszy. Mi od samego początku jakoś podszedł. Jedynie bardzo mocny wywar mi nie smakował ale też nie jestem zbyt wybredny. Mogę jeść i pić w zasadzie wszystko.
Co do innych negatywnych skutków (podobno niektóre badania wskazały ryzyko uzależnienia a nawet ryzyko zachorowania na raka) to nie mam zdania. Jednak sprawa ta jest mocno dyskusyjna. Zapewne też ważne kto robi badania i w jaki sposób.
Trzeba zaopatrzyć się w odpowiednią rurkę. Są najróżniejsze ale najważniejsze aby taka rurka miała po prostu na dole zakończenie umożliwiające zasysanie wywaru bez fusów czyli podziurkowaną część „ssącą” 🙂 .
w specjalistyczny kubeczek owszem można się zaopatrzyć ale zwykły też daje radę.